Alice Munro potrafi zawrzeć
w każdym ze swoich opowiadań taką głębię, mądrość i precyzję, jaką wielu pisarzy osiąga w powieściach w ciągu całego życia– tak głosił werdykt jury, które przyznało kanadyjskiej pisarce prestiżową Nagrodę Bookera w 2009 roku.
Po opowiadania Alice Munro sięgnęłam z ciekawością, ale
i z obawą czy przypadkiem jej słowa nie przygniotą mnie. Bowiem przeczytane w prasie recenzje, niejednoznaczne, prowokujące spowodowały, że z lekką obawą przystąpiłam do lektury. W Gazecie Wyborczej można przeczytać, że opowiadane przez Munro historie wydają się niepozorne, chłodne. Ale to tylko iluzja. Przesiąknięte szczegółami całkowicie niespodziewanie ukazują nam swoje emocjonalne oblicza. Spomiędzy wierszy spoglądają na nas najprawdziwsi ludzie i ich najgłębiej skrywane uczucia. Autorka buduje napięcie stopniowo, spokojnie, nie ma tu miejsca na wielkie porywy rozhulanych emocji. A jednak książka aż kipi, powala czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. W zderzeniu z treścią tytuł „Zbyt wiele szczęścia” jest swego rodzaju zarzutem. Munro zdziera nam z oczu różowe okulary i każe dostrzec prawdziwe ludzkie oblicza.
W jednym z programów radiowych (Polskie Radio PR 2) można posłuchać fantastycznej rezencji jednej z czytelniczek oraz dyskusji na temat literatury Alice Munro, którą puentuje ta, zresztą nagrodzona wypowiedź: Książka Alice Munro jest szyta na miarę, idealnie skrojona, nie ma tu żadnego zbędnego skrawka materiału, żadnej fałdki, pod którą mogłaby się ukryć gadanina i wywołujące nudę dłużyzny. Opowiadania czyta się na wdechu, z napiętym każdym mięśniem, wnika się w ich świat i zapomina o wszystkim innym.
Gorąco polecam ! – Anna
tekst na podstawie: www.gazeta.pl, www.polskieradio.pl